Po dobroci nie będzie, żadnego ciu.. ciu.. cip .. cip taś taś. Przed wejściem do lasu strzelamy po maluchu, następnie z bojowym okrzykiem (jak ktoś musi), lub bez niego, dokonujemy wtargnięcia do samego zarośniętego drzewami areału. Grzyb musi zostać zapędzony w kozi róg, następnie na dolną nóżkę zakłada jej się mu pętlę z solidnego sznurka. Pozostałe osoby trzymają kosz na naszą ofiarę. Odcinamy nogę i składujemy niewolnika w koszu. Dalej gotujemy, w międzyczasie po maluchu, pakujemy w słoik i zakręcamy. Ot cała sztuka
Rozprawianie
środa, 1 września 2010Autor: vader696 o 18:34
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
I już wiem dlaczego do tej pory byłam takim grzybowym beztalenciem.Od następnego sezonu jestem pierwsza na tablicy zasłużonych znalazców jednonogich kapeluszników.
I niech ktoś powie,że czytanie instrukcji obsługi to nuda!
mniaaam
nadal konsekwentnie polecam metodę "na psa urok" sprawdzoną na łąkach pomiędzy polną a stawską. ewentualnie wzbogaconą o "po maluchu".
nawet bardzo ewentualnie.
okrzyk sobie darujemy.
Prześlij komentarz