Polskia grilówa

niedziela, 2 maja 2010

Praktycznie już kolejny dzień niektórzy z mieszkańców mają majowy „długi weekend”. Wielu nie opiera się zapewne pragnieniu rozpalenia ogniska czy osławionego już grilla, na którym skwierczą bądź będą pachnące kiełbaski lub steki. A może by tak dla odmiany rybkę, z dodatkiem apetycznego masełka prosto z cichostowskiego jeziorka? Wielkoweekendowe grillowanie to okazja do spotkań ze zwierzyną i sąsiadami, do spędzenia wolnego czasu w „pięknych okolicznościach przyrody”, nawet jeżeli pogoda nie przypomina tej iście hawajskiej. W wielu przypadkach jest to prawdziwe otwarcie sezonu działkowego i wyjazdowego, do którego tęskno, a którego dynamikę osłabiła długa zima.
Obora Talerzyk Lipa I znow wisnia I drugi sasiad Sasiad Pole A to taka stodola Spacerkiem do skrzynki pocztowej PeKaEs Koniczyna rosnie Kacze stacze

2 komentarze:

mieszczka pisze...

No i amerykanizacja dotarła już pod nasze polskie strzechy.
Grille i temu podobne zbezeceństwa zastąpiły tak piękne i typowo słowiańskie zwyczaje jak palenie ognisk i pieczenie na patykach kiełbas.A przecież była z tym związana cała dodatkowa otoczka- już to jakiś kawaler dla poprawy swego wizerunku skakał przez żywy ogień i wtedy dziewczę lubym i łaskawszym okiem patrzyło nań. Już to można było upiec kartofelki w popiele a dym mógł odpędzić komary jakże natrętne o tej porze roku i dnia.
A czy po uczcie grillowej byłoby możliwe łapanie kolorowych papużek?
O to może mieć tylko miejsce po ognisku, bo tylko wtedy wstępuje w co niektórych taka ułańska fantazja

fujcio pisze...

ŁAPANIE PAPUŻEK TO DYSCYPLINA ZAREZERWOWANA DLA WYBRANYCH